W ciągu ostatnich tygodni przez Polskę przewinęła się wiadomość o nowym rekordzie połączenia Wi-Fi na odległość 250 km. Warunek “widoczności radiowej” był jednak spełniony, ponieważ lokalizacje to szczyty górskie. Taki link musiał się mniej lub lepiej udać. Co zatem z łącznościami DX-owymi, bez jakiejkolwiek widoczności?
Przez ostatnie 10 lat wielokrotnie obserwowałem podwyższoną propagację na paśmie 2,4 GHz wywołaną głównie inwersją radiacyjną. Podczas wyżowej pogody w lato, po gorących dniach, często przychodzą bezwietrzne noce. Takie warunki umożliwiają tworzenie silnej inwersji w niskich warstwach troposfery ze względu na wypromieniowywanie ciepła z powierzchni gruntu. Pomimo niskiego zawieszenia anteny, podczas moich obserwacji względnie często wykrywałem różne sieci Wi-Fi, których nazwy wskazywały na odległości rzędu 50, 70 km, a sporadycznie nawet 100 i więcej kilometrów.
Jednak przez tak długi czas wiele się zmieniło. Obecnie ze względu na zakłócenia i ograniczone pasmo 2,4 GHz (tylko trzy niezachodzące na siebie kanały), dostawcy internetu używają wyższego i znacznie szerszego pasma 5 GHz. Sieci są budowane przy użyciu zewnętrznych anten, często na wysokich obiektach, np. kominach, czy konstrukcjach kratownicowych.
Ostatnio zakupiłem uzywaną antenę siatkową (grid) o zysku ok. 30 dBi na pasmo Wi-Fi 5 GHz. Zachęcony warunkami wskazującymi na możliwość dalekiego odbioru postanowiłem obserwować eter w oczekiwaniu na mikrofalowy dukt troposferyczny. W zależności od kierunku normalny odbiór sieci jest ograniczony przez pobliskie drzewa, zabudowania, a także ukształtowanie terenu. Antena zawieszona jest w okolicach Płocka na wysokości 8 m n.p.t. Bez podwyższonych warunków maksymalny zasięg wynosi do 20 km i to tylko z bardzo wąskiego południowego kierunku za Wisłą.